Przejdź do głównej zawartości

Kto ucieka spod naszych piór?

Znacie to uczucie, gdy siedząc w pustym przedziale pociągu ma się wrażenie, że brakuje już miejsc, bo wszystkie siedzenia obok zajęte są przez
Waszych przyjaciół z dzieciństwa,
Waszych byłych kochanków,
Wasze przyszłe dzieci,
Wasze wspomnienia i marzenia...?

Bo przychodzą takie chwile, gdy człowiek zanurza się w tych rozmyślaniach i nikt nie może tego z nim dzielić. To jak opowiadanie snu, które nigdy Waszemu słuchaczowi nie dostarczy takich wrażeń, jakich sami właśnie doznajecie. Czasami wystarczy jakiś zapach z kuchni, który przywoła całe dzieciństwo (kluski lane, zupa owocowa, kompot?) albo dźwięk, który przypomni Wam pierwszy pocałunek (ta nieszczęsna piosenka z "Titanica"?).

To wszystko do złudzenia przypomina pisanie powieści. Ma się wrażenie, że te obrazy pochodzą z jakichś dziwnych wspomnień - sytuacji, które może jeszcze nigdy się nie wydarzyły.

O tym wszystkim myślę, gdy spoglądam na swój cudowny prezent urodzinowy. Spójrzcie, wykonał go mój
wspaniały twórczo,
uzdolniony artystycznie,
tajemniczy natchnieniowo,
wycofany wytwórczo
M.






To dzieło bardzo Trzeciak-centryczne - widać na nim, jak kolejne światy uciekają mi spod pióra i zaczynają żyć własnym życiem. Tak, dobrze rozpoznajecie cudowny wytwór lat komuny - przepiękny barek na wysoki połysk. Barek, który pani Ż. wytaszczyła nam z piwnicy żebyśmy mieli na czym zbierać kurz i kwiaty pozyskane metodą szczepek od Babci Z.