Przejdź do głównej zawartości

Jak zdobyć Nobla?

Jak to mówią - grunt to trzymać nerwy na wodzy i nie dać się złapać, a jak cię złapią za rękę - twierdzić, że to nie twoja.

Czytałam ostatnio o niejakim panu Summerlin, który na pewien czas stał się ojcem współczesnej transplantologii, mimo że tak na dobrą sprawę, nigdy nie powinien być nawet jej synem.
Gościa trochę poniosła fantazja i podczas jednego z wywiadów z dziennikarzem zamiast "tak, udało mi się przeszczepić kawałek skóry", wymsknęło mu się coś w stylu: "tak, dokonałem przełomowego odkrycia, ponieważ potrafię przeszczepiać skórę ludzi, którzy nie są ze sobą w ogóle spokrewnieni". Prasa podchwyciła temat, ciągnąc go za język: "a zatem byłby Pan w stanie przeszczepić skórę czarnoskórego człowieka na ciało białego?".
Summerlin trochę się zagalopował i w amoku samouwielbienia machnął ręką i powiedział: "no jasne" zamiast: "nie, to bzdura, ale byłoby fajnie, nie?".

Maszyna ruszyła - stał się światowej sławy transplantologiem, przyjęli go do prestiżowego instytutu, zyskał podziw i mało brakowało a stałby się Freddiem Mercurym transplantologii (znacie historie o tych imprezach gdzie karły roznosiły "przystawki" na złotych tacach...).

Niestety, w kluczowym momencie, gdy wezwano go na dywanik z prośbą o przedstawienie przeszczepów skóry czarnych myszek na ciała białych myszek, facet lekko spanikował i "podkolorował" za mocno przeszczepione łaty czarnym markerem.
Ten mało twórczy pomysł w połączeniu z niedoinformowaniem laboranta, który "umył" myszy wacikiem z alkoholem zepchnęły Summerlina z drabiny prowadzącej ku niebiosom wprost do zakładu psychiatrycznego.



Widać od razu, że były to lata 70-te w Stanach. Dziś firma, która wyprodukowała te markery zostałaby pozwana przez prawników Summerlina za to, że na opakowaniu mazaków nie napisano: "Uwaga, niewłaściwe użycie na myszy grozi wariatkowem."