Przejdź do głównej zawartości

Bond czyta Bułhakowa

Ciekawe. Z moich ostatnich rozmów z tak zwanymi "młodymi ludźmi" wynikają interesujące rzeczy. Na przykład - "młodzi ludzie" nie oglądali żadnego starego Bonda i nie kojarzą sceny z Goldfingera, gdy kobieta zostaje zamalowana złotą farbą na całym ciele. Większość nigdy w życiu nie widziała konia ani krowy na żywo. Nie rozpoznają nazwiska Kafki i nie czytali "Mistrza i Małgorzaty".

Powstaje pytanie - czy to oni są "dziwni", czy to raczej ja i moje otoczenie mamy predyspozycje do turbulencji osobowości przez to, że kształtowała się ona w oparciu o miks starych Bondów zjeżdżających na zderzaku samochodowym ze stoku górskiego oraz "Mistrza i Małgorzaty", w której miłość trwa wiecznie, a Piłat z Jeszuą toczą dysputy wędrując po poświacie księżycowej...?

Może odpowiedzi na te nurtujące pytania udzieli mi jutrzejsza grupa na kolejnych warsztatach kreatywnego pisania. Do zobaczenia!