Przejdź do głównej zawartości

Banaliki

Dziś trochę powiewam banałem. I w dodatku ekshibicjonizmem.
Jest taka scena w "Alicji z Krainy Czarów" - znana jak sądzę wszystkim, w której Alicja staje się wielka, a potem maleńka. Myślę o tym czasami - gdy czuję, że potrzebny mi tego typu skok.

Czasami człowiek chce się poczuć wielki - że może, że potrafi, że jest dla innych (choćby jednej osoby) wielkim wsparciem, że bez niego to w ogóle nic by się nie wydarzyło i te de i te pe.

Ale gdy już tak dźwiga ten cały świat na swoich barkach - wtedy musi schrupać drugie ciasteczko. Chce się poczuć maleńki. Chce być kruchy i potrzebować opieki. Wielkie sprawy go nie dotyczą, a jedyne co istnieje to słońce, które grzeje policzki i ta druga ręka, które go trzyma.

Na pomoc wzywam jak zwykle uwielbianego pana Goreya, który jak nikt trafia w samo sedno absurdalnego serca wszechświata.