Przejdź do głównej zawartości

Co ja powiem?

Ostatnio sikory i wróble są świadkami niezwykłych wydarzeń...

Ponieważ w życiu lekko nie jest (i nikt nie mówił, że będzie), pracę pisarską trzeba dzielić między inne obowiązki - a to naukowe, a to domowe, a to inne twórcze.
W związku z tym ostatnio żeby pisać i żeby mi w tym pisaniu nic nie przeszkadzało wstaję grubo przed świtem. Nic to, że świt obecnie to godzina ósma z groszami... Grunt, że przed świtem.

Panuje wtedy taka niezwykła atmosfera - niby jest całkiem ciemno, ale ten kolor ciemności jest zupełnie inny, niż o drugiej w nocy.

Razem ze mną budzą się kominy. Silniki samochodów. Wyobrażenie piekarza, który dowozi chleby do piekarni...
I sikory. I wróble.
Przylatują na nasz karmnik.
Na początku przylatywały by jeść. Ale gdy tak kilka razy pojawiły się na parapecie - w końcu zainteresowała je historia, którą obecnie tworzę. Historia doktor Kern.
Powiem Wam szczerze, że mocno się w nią zaangażowały. Przylatują teraz codziennie i codziennie udają, że jedzą.
Ale ja wiem doskonale, że tak naprawdę ciekawi je to, co stanie się z Kordulą.

Wiem, że się o nią martwią. Ja też. Mam nadzieję, że wszystko skończy się w miarę dobrze.

Inaczej co ja powiem wróblom?