Przejdź do głównej zawartości

Wszędzie

Czytałam ostatnio o akcji promującej czytanie "wszędzie". Mam dwie refleksje. Pierwsza: jak można NIE czytać wszędzie? :) Wybranie się do banku, dentysty, czy urzędu bez książki to dla mnie absolutna porażka. Każda minuta zmarnowana na wgapianie się w czubki własnych butów lub w paproch turlający się pod fotelem innych oczekujących to istna męczarnia gdy nie ma się przy sobie książki.

Za to, gdy w torbie spoczywa jedna z aktualnie czytanych lektur (ja zawsze czytam kilka na raz)... wtedy sprawa wygląda zupełnie inaczej. Poza książką torebkową (w torbie), koszykową (w koszyku na rower) mam też książki samochodowe (na półeczce w samochodzie - na wypadek, gdyby trzeba było czekać na M. podczas tankowania itp.). Warto też zaopatrzyć się w książki kieszonkowe, salonowe, kuchenne i tak dalej.

Druga refleksja - polecam uprawianie nie tylko czytania wszędzie, ale i pisania wszędzie. Nie wyobrażam sobie ruszyć się z domu bez notatnika i pióra, względnie długopisu. A co jeśli pomysł na nową książkę przyjdzie mi w najmniej spodziewanym momencie...? Z resztą, zazwyczaj przychodzi.

A najnowsza powieść "Dwadzieścia siedem snów" została już oficjalnie ukończona. Mam nadzieję, że niedługo opowiem o niej coś więcej.

Jeszcze jedno: à propos pisania wszędzie chciałabym podziękować najzdolniejszemu i najlepszemu artyście - fotografikowi: Michałowi Karmelicie, który zabrał mnie ostatnio na plener zdjęciowy z moją maszyną Tippą i cyknął przepiękne foty z pisania: po łąkach, po lasach i po schodach.

Efekty jego pracy na przykład takie: