Jest to nius sprzed niemal dwóch miesięcy, ale dopiero wczoraj podesłano mi do niego namiary. Otóż na Perspektywie Kultury ukazała się ciekawa recenzja "Dwóch żyć Kiki Kain". Justyna Hinz zwraca w niej uwagę na kilka elementów powieści, które nie zostały zauważone przez wielu innych czytelników. Warto przeczytać.
"historia w historii, dziwna i wciągająca incepcja. „Dwa życia Kiki Kain” M. A. Trzeciak to nieco niepokojąca i fascynująca opowieść."
Od razu nasuwa mi się taka myśl. Nie tylko "Dwa życia..." są incepcyjne. My sami jesteśmy historią w historii, bo przecież JA to właśnie MOJE HISTORIE. Kto zapomni własną opowieść, zapomina kim jest. Czy żywi nie jesteśmy przypadkiem tylko dopóty, dopóki pamiętamy, wiemy? Dopóki przypominamy sobie Wstęp, tworzymy Rozwinięcie i wciąż opornie, niechętnie, ale nieuchronnie dążymy do Zakończenia. Jak w każdej dobrej historii.
Tak sobie myślę - jaki gatunek (literacki, filmowy) reprezentowałaby historia Waszego życia?