Dzisiaj mam dla Was niezwykłą niespodziankę. Pod poniższym linkiem znajdziecie książeczkę, nad której treścią przed dwoma - trzema laty pracowałam razem ze swoim dziadkiem. Udostępniam ją oczywiście za darmo - nie jest to bowiem "prawdziwa książka", lecz udostępniony fragment historii rodzinnej.
Jako mały chłopiec mój dziadek mieszkał pod Wilnem. Zawierucha wojenna i powojenna przerzucała członków jego rodzinny po najróżniejszych zakątkach Europy. Począwszy od Taganrogu nad Morzem Azowskim, przez Wilno, a skończywszy na Słupsku.
Już wiele lat temu my wszyscy, czyli członkowie rodziny zaczęliśmy dziadka namawiać, żeby te swoje wspomnienia jakoś zebrał razem - aby one przetrwały i nie zostały zapomniane.
Dziadek w końcu się zgodził i zaczął nagrywać na starych kasetach magnetofonowych swoje wspomnienia. Nagrywał zawsze jak mu się coś przypomniało - czasem więcej, czasem mniej. Wszystko to było dość chaotyczne, bo dziadek mówił po prostu to, co mu podpowiadała pamięć i nie segregował tych wspomnień w żaden sposób; nawet w sposób chronologiczny.
Dlatego kiedy skończył nagrywanie ktoś musiał zasiąść do jego wspomnień, przesłuchać je wszystkie, uporządkować, zapisać i opatrzyć komentarzem. Tym kimś byłam oczywiście ja :). Ponieważ historia dziadka jest zarazem częścią historii naszej rodziny, w książeczce tej pojawia się również sporo moich wspomnień oraz skojarzeń, które są być może zrozumiałe głównie dla Trzeciaków.
Priorytetem, jaki przyjęłam sobie podczas pracy ze wspomnieniami dziadka było: "porządkować, ale nie cenzurować". Brak cenzury oznaczał dla mnie również pozostawienie oryginalnej wymowy i składni, którą dziadek do tej pory stosuje w swoich wypowiedziach. Jest tam pełno naleciałości z rejonów Wileńszczyzny, a także mnóstwo składni językowych, które do dziadka przylgnęły gdzieś na przestrzeni lat. Trudno powiedzieć - gdzie dokładnie. Pozostawiłam to wszystko w oryginalnej wersji uznając, że jest to właśnie największy skarb tej publikacji. Jedynie w niektórych miejscach musiałam powstawiać dodatkowe objaśnienia lub uzupełnić tekst w nawiasach, ponieważ dla kogoś "z zewnątrz" wypowiedzi dziadka mogłyby okazać się zbyt niezrozumiałe.
Ta historia jest zarazem pełna naszych wspomnień, jak i odkrywania historii codzienności, historii zwykłości i historii dzieciństwa w trudnych czasach, w których przyszło mojemu dziadkowi dorastać.
Powiem tyle - ja i dziadek nie zgadzamy się ze sobą w dziewięćdziesięciu procentach kwestii ideologicznych, czy filozoficznych. Ale opowiedzenie tej historii pozwoliło mi w dużej mierze zrozumieć - dlaczego tak bardzo się różnimy i zarazem odnaleźć to, w czym być może jesteśmy do siebie podobni.
Przy tej okazji muszę dodać, że życiorys żony dziadka - babci Zosi, a także mojego drugiego dziadka - Andrzeja i jego żony - babci Basi, był równie barwny i z jeszcze większą ochotą "rzuciłabym się" na zapisywanie go oraz ocalanie od zapomnienia. Ale żadne z nich nie zachowało swoich wspomnień, nie nagrało ich i nie zrobiło niczego aby ocalić je od zapomnienia. Babcia Zosia proszona o garść wspomnień macha zawsze fartuchem i mówi, że nie ma co opowiadać, bo: "mieszkała na kaszubskiej wsi, a w wieku osiemnastu lat wyszła za mąż i tyle". Ale jednak tych opowieści zebrałoby się znacznie więcej niż tylko "wyszłam za mąż i tyle".
Przeraża mnie, że to wszystko pójdzie w niepamięć - budzi się we mnie jakiś instynkt nałogowego chomika opowieści.
Wniosek? Zastanówcie się, czy i w Waszych rodzinach nie ma podobnych skarbów i postarajcie się je ocalić :).
