Kochani, dziś przybywam z drugą (z trzech) częścią opowiadania. Przypomnę, że zadanie uważnych Czytelników polega na tym, aby odgadnąć - gdzie rozgrywa się akcja opowiadania oraz "o co w nim chodzi". Miejsce akcji nie ma być określone z żadną geograficzną dokładnością. Chodzi raczej aby napisać, że rzecz się dzieje na przykład: "w domu", "w sklepie spożywczym" itp. Kto przeczyta całość i odkryje tajemnicę, ten zrozumie o co mi chodzi i jednocześnie - odgadnie odpowiedź na drugie z postawionych pytań.
Przypominam, że na tych, którzy zechcą odpowiedzieć na postawione przeze mnie pytania (zapewne po zapoznaniu się z całością utworu) czekają niespodzianki :).
A zatem - do dzieła.
Przed Państwem druga część opowiadania:
"W klasie siedział w pierwszej ławce. Sam. To właśnie dlatego mogliśmy wciąż przyglądać się jego plecom i zastanawiać się – co ukrywa przed nami.
Któregoś dnia zacząłem przyglądać mu się ze szczególną uwagą. Odkrycie jego tajemnicy stało się nagle najważniejszą rzeczą w moim życiu. Przyglądałem się intensywnie jego plecom, jakbym miał przez nie dostrzec, co skrywa w środku.
Stary siedział jak zawsze – oparty luźno – ani wyprostowany, ani zgarbiony. Krzesło było na niego znacznie za małe. Jego plecy przewyższały szerokością oparcie, a jego nogi – zgięte i wsparte o podłogę – podnosiły ławkę stojącą przed nim tak, że wisiała częściowo nad ziemią.
Nagle Stary poruszył się nieznacznie. Wyciągnął prawą rękę i sięgnął nią do kieszeni marynarki. Potem wyciągnął lewą rękę i również nią sięgnął – do drugiej kieszeni. W prawej jego dłoni pojawiła się paczka papierosów. W lewej – zapalniczka. Ta zapalniczka coś mi przypominała.
Stary rozparł się wygodnie, wyciągnął jednego papierosa z paczki, wsadził go sobie niespiesznie do ust i podpalił. Zaciągnął się spokojnie i z wyraźnym zadowoleniem. I tak sobie palił.
Rozejrzałem się po chłopakach. Jak to – zapalił sobie na lekcji? Nauczycielka zaraz urządzi mu piekło. Patrzyliśmy jeden na drugiego ze zdziwieniem, z głupkowatym zmieszaniem.
Po klasie rozszedł się zapach dymu tytoniowego. Przyjemny dla mnie – wszyscy już w tym czasie popalaliśmy za kioskiem po lekcjach papierosy podkradzione ojcu.
Któryś z chłopaków w końcu nie wytrzymał.
- Daj szluga – odezwał się nieśmiało do Starego.
Jak to – pomyślałem – przecież trwa lekcja i nauczycielka zaraz „da nam popalić”.
Stary wyprostował się w krześle bardzo powoli. Sięgnął do prawej kieszeni, sięgnął do lewej. Wyciągnął paczkę i zapalniczkę. Odwrócił się niespiesznie i rzucił oba przedmioty w stronę tego, który go zawołał.
Był to Rudy. Rudy był rudy, ale już dawno mu to wybaczyliśmy, bo bił się z każdym z nas. A bił się dobrze. Niejednego z nas wrzucił też do śmietnika, więc z Rudym się liczyliśmy.
Rudy chwycił papierosa i zapalniczkę rozglądając się po nas z głupkowatym uśmiechem. Chciał podpalić, ale gdy przyjrzał się bliżej zapalniczce, coś go tknęło. Może i jemu wydawała się ona dziwnie znajoma. Spoglądał na nią przez jakiś czas, po czym wzruszył ramionami i podpalił swojego papierosa.
Dlaczego nauczycielka się nie wydziera? – nie mogłem się nadziwić. Spojrzałem znowu na plecy Starego i zdziwiłem się bardzo, bo obok niego w ławce ktoś teraz siedział. Miał chude plecy i nerwowe ruchy. Szeptał coś do ucha Starego.
Nagle poczułem się nieswojo. Zapragnąłem przerwać tę lekcję. Chciałem zrobić coś bardzo niemęskiego – zatęskniłem za otwartymi ramionami mojej matki, za gościnnym progiem mojego domu, którego strzeże i chroni dobry Gosk.
Chciałem podnieść się z krzesła i wyjść – natychmiast, niezależnie od tego, co powie nauczycielka. Lecz nie mogłem. Kolana odmówiły mi posłuszeństwa, a pośladki przykleiły się do krzesła.
Rudy spojrzał na mnie i cisnął w moją stronę papierosy i zapalniczkę. Byłem zdenerwowany. Byłem przerażony. Ale nie mogłem tego dać po sobie poznać. Gdybym okazał się miękki, sam mógłbym stać się ofiarą.
Chwyciłem więc drżącą ręką papierosa, a w drugą dłoń ująłem zapalniczkę. I znowu coś się we mnie poruszyło. Teraz już byłem pewien – znam tę zapalniczkę. Nie mogę sobie tylko przypomnieć – skąd.
Odpaliłem papierosa, ale ku mojemu zdziwieniu, dym, który wydobył się z jego końca nie pachniał tytoniem. Pachniał smołą. Spojrzałem w stronę Starego i nagle poraziło mnie – rozpoznałem plecy tego, który siedział teraz obok niego. To były kościste łopatki Nieplёkùsa – to jego nerwowe ruchy. To on pochylał się nad uchem Starego i szeptał mu do ucha słowa pełne kpiny. Nagle coś mi się przypomniało. Już kiedyś w tej ławce zasiadał Nieplёkùs. Ale to musiało być bardzo dawno temu, bo wspomnienie jego ruchów, jego słów pełnych jadu, jego złośliwego spojrzenia były w mojej głowie mocno zatarte.
Skupiłem się. I przypomniałem sobie."
c.d. nastąpi
| Fot. Michał Karmelita |