Czy to prawda, że pisarze "kradną" ludziom życia?
Nie, z tym się nie zgodzę.
Ale prawdą jest, że z prawdziwą pasją i uporem maniaka kolekcjonują wydarzenia. Często nie pamiętam nawet, kogo dotyczyła dana informacja lub - lepiej - dany ciąg wydarzeń, a mimo to mam je zachowane w prywatnej kolekcji. Z tej prywatnej kolekcji korzystam potem podobnie jak dziecko, które w pudełku po herbacie trzyma ususzony kwiat, piórko, szklane kulki i muszelkę.
Najbardziej oczywiście lubię słuchać nietypowych życiorysów. Ktoś ukończył medycynę i został poetą. Ktoś zrezygnował z doktoratu żeby uczyć w przedszkolu. Ktoś kupił sobie na pięćdziesiąte urodziny kurs tańca i odnalazł w tym życiową pasję.
Ale w tak zwanych zwykłych życiorysach nie mniej jest ciekawostek, nie mniej fascynujących zdarzeń. Trzeba tylko na nie odpowiednio patrzeć.
A przecież to, jak patrzymy na świat zależne jest od tego kim jesteśmy, co robimy (i na odwrót). Przy tej okazji przypomina mi się anegdotka (prawdziwa) dotycząca dwóch matematyków: Hardy'ego i Ramanujana. Pewnego dnia Hardy odwiedził kolegę gdy tamten był chory. Jak przystało na matematyka, poinformował go, że przyjechał na miejsce taksówką numer 1729.
Na to Ramanujan odpowiedział: "To bardzo ciekawa liczba, to najmniejsza liczba, która daje się wyrazić na dwa różne sposoby jako suma dwóch sześcianów."
Rozumiecie, o co mi chodzi?:)
