Przejdź do głównej zawartości

Aby język giętki

Bardzo ważnym etapem pracy nad książką jest redakcja maszynopisu. Jest to ten moment kiedy ukochane dziecię autora trafia w ręce (i "pod oczy") redaktora, którego zadaniem jest dokonanie chłodnego osądu i poddanie w wątpliwość wszystkich tych fragmentów tekstu, które mogą być błędnie napisane. Oczywiście, kwestie ortograficzne, czy edytorskie nie są tutaj jedynym aspektem, nad którym redaktor i autor muszą razem zasiąść. Najciekawsze są według mnie te wątpliwości i uwagi, które dotyczą pewnych aspektów logicznych, logistycznych, czy językowych, które związane są bezpośrednio z zachowaniem i sposobem bycia samych bohaterów książki.

O co mi chodzi? Otóż przeprowadźmy eksperyment. Wchodzicie do autobusu, czy tramwaju i chcecie napisać treść opartą o dialogi, które w tymże tramwaju usłyszycie. Ludzie w nim jadący posługują się nie tylko licznymi wulgaryzmami, uproszczeniami, ale też niejednokrotnie mówią w sposób błędny ("poszłem", "wziąść" i tak dalej) lub niepoprawny stylistycznie. I teraz problem i wieczny spór z redaktorem ;). Z jednej strony nie możecie przecież nafaszerować książki wypowiedziami w stylu: "Poszłem do mechanika i tam mnie powiedzieli, że trzeba wziąść i to naprawić."

Z drugiej strony, jeśli taki właśnie język jest kompatybilną częścią charakteru Waszego bohatera to przecież nie możecie mu jej odebrać. Co więcej, nie każdy wypowiada się przecież jak pan profesor Bralczyk i gdyby w powieści tego nie uwzględnić, powstałaby jawna sztuczność, którą czytelnik natychmiast by wychwycił.

Ciekawą - moim zdaniem - odmianą powyższego problemu jest mowa nastolatków. W powieści "Dwadzieścia siedem snów" poza bohaterami dorosłymi pojawia się niejaka Laura, która ma siedemnaście lat. Wypowiada się ona w sposób typowy dla nastolatki, wzbogacając swoją poprawną polszczyznę sformułowaniami takimi jak "przestań sapać" (zamiast na przykład: "przestań mnie strofować" :).

Podobnie jest z mową osób starszych, nawykłych do typowego dla siebie stylu wypowiedzi. W "Dwudziestu siedmiu snach" pojawia się niejaka Szara, która prosi wnuczkę na przykład o to, by ta "nie łaziła po pokojach". Wedle poprawności - "łazić" to mogą zwierzęta, a ludzie - już nie bardzo. Tymczasem - co ja poradzę na to, że Szara mówi "łazić" i że jest to jedno z jej ulubionych słów...?

I bądź tu teraz mądry - jako redaktor i jako autor. I zrób tak, by i wilk był syty i owca cała :)

A na zdjęciu spotkanie z trzema babciami (dwiema moimi i jedną męża). Każda z nich wypowiada się we właściwy sobie sposób (jedna babcia spod Lublina, druga z Kaszub, trzecia - mniej więcej z Kurpiowszczyzny). Odebrać im to - to jakby zmienić je w inne osoby.

Fot. Michał Karmelita