Pamiętacie, jak jakiś czas temu dzieliłam się z Wami refleksjami dotyczącymi redakcji tekstu i wiecznych dylematów - czy dążyć do pedantycznej poprawności, czy też zezwalać na lingwistyczne niechlujstwo bohaterów...?
W związku ze zbliżającą się wielkimi krokami premierą "Dwudziestu siedmiu snów" postanowiłam zaproponować Wam dziś temat z tej samej półki, ale ugryziony od innej strony. Zatytułujmy ten odcinek: "Rozmówki redakcyjne".
Podczas redakcji tekstu książki redaktor nanosi na tekst swoje komentarze. Jeśli autor zgadza się z jakąś uwagą lub sugestią, może zachować milczenie (w końcu jest ono złotem) albo przytaknąć na propozycję. Często jednak rozterki redaktora i autora nie wynikają z rozważań nad poprawnością tekstu, lecz z kwestii zupełnie innych. Niekiedy przybierają one dosyć zabawną formę.
Poniżej uchylam rąbka tajemnicy i zamieszczam fragmenty takich właśnie dialogów. Pobawmy się, że to sztuka grana przez troje aktorów (POWIEŚĆ, REDAKTOR, AUTOR).
***
POWIEŚĆ
Jeździł aż do Eskultor – tak sobie wymyślił, że jak ma się uczyć w mieście, to niech to będzie wielkie miasto.
REDAKTOR
Eskultor? To w Meksyku??
AUTOR
Nie, Eskultor to miasto, które występuje we wszystkich moich książkach. Opowiadają one odmienne historie, ale łączy je wspólna geografia. Na poły realna, na poły wymyślona. Eskultor to wielkie miasto, przez które przepływa rzeka o tej samej nazwie. Podobnie jak wieś To Nowe i To Stare nie istnieje realnie na naszych mapach, jednak czerpie z prawdziwie istniejących miejscowości.
***
POWIEŚĆ
Serce waliło mu w piersi, jakby miało zaraz wypaść i zawisnąć na wielkich pniach naczyń.
REDAKTOR
Gałęziach?
AUTOR
Pozostawmy „pniach” ponieważ nie ma czegoś takiego jak „gałąź naczynia”. Jest jedynie „odgałęzienie naczynia”. Natomiast istnieje coś takiego jak „pień naczyniowy”. Pniem takim jest na przykład aorta albo tak zwany pień płucny, czyli tętnica wychodząca z serca na obieg mały do płuc.
***
POWIEŚĆ
Mi – mruknęła diablica, oglądając z bliska brzuch Re, z którego szybko odgarnęła okrycie, żeby zobaczyć, co Re nosi w środku.
REDAKTOR
?
AUTOR
Chodzi o to, że Re po tym całym, długim pobycie w lesie wyglądał jak dziwny twór obleczony w ciężkie skóry, obrośnięty mchem i ogorzały. Jego odzienie stanowiło niemal jedność z jego osobą. Dlatego Mi chciała zobaczyć, co jest „w środku”, co skrywa ta powłoka. Uczyniła to poprzez odgarnięcie okrycia.
***
POWIEŚĆ
W jej oczach zobaczyła błysk drugiej strony życia.
REDAKTOR
Drugiej strony życia?
AUTOR
Druga strona życia to śmierć. W tym ujęciu śmierć nie jest końcem życia, lecz przejściem na jego drugą stronę. Jak w przejściu na drugą stronę lustra w „Alicji w Karinie Czarów”.
***
POWIEŚĆ
Zwykle są to jakieś powyciągane spodnie dresowe, które biorę ze sobą tylko na wypadek bardzo chłodnych nocy – by narzucić je na siebie pod kołdrą bez świadków.
REDAKTOR
Ubiera je pod kołdrą? Czy nosi do spania?
AUTOR
Szczerze mówiąc, zdarzało jej się ubierać te swetry pod kołdrą (aby było cieplej), ale można zmienić na „noszenie do spania”, żeby było bardziej zrozumiałe.
***
POWIEŚĆ
Jej właścicielka zamachnęła się i rzuciła daleko jakieś kawałki pożywienia – trudno rozpoznać, co to dokładnie było.
REDAKTOR
Jak nie można było ocenić, co rzuciła, to też nie mamy pewności, że to było coś do jedzenia.
AUTOR
Nie do końca. Widać było, że to jakieś resztki. Podobnie gdyby miała Pani resztki po zupie i widziała, że wrony je jedzą, domyśliłaby się Pani, że to coś spożywczego. Mimo, że z tej odległości mogłaby Pani nie dostrzec, czy jest to konkretnie ziemniak pozostały po zupie, kawałek marchewki, czy też kalafior.
***
POWIEŚĆ
Możewiemy – szeptały zjawy i pochylone nad łóżkiem Mi zawijały się nawzajem na palce.
REDAKTOR
Owijały palce?
AUTOR:
One (jako byty niematerialne) tak naprawdę zawijały SIEBIE nawzajem na te palce. Ponieważ każda trzymała w garści włosy innej. Zawijając te włosy ujmowały coraz więcej z postaci właścicielki. Tym samym – odejmowały jej lat, odbierały nieco życie. Ale potem znowu odwijały tę nić, te włosy i wszystko wracało do stanu pierwotnego. I tak w kółko.
***
POWIEŚĆ
A potem wracałam autobusem lub rowerem do domu i znowu mogłam być sobą, znowu mogłam być wolna i zajmować się tym, co mnie ciekawiło.
REDAKTOR
Dwie godziny? To 4 godziny dziennie na dojazdy – czy nie za dużo?
AUTOR
Oczywiście, że za dużo. Ale niestety, taki dystans musiała codziennie pokonywać. W efekcie na codzienne dojazdy schodziło jej około czterech godzin. Mieszkała na odludziu, a do szkoły dojeżdżała do sporego miasta, które jest daleko. Nie wybrała najbliższej placówki. To dość powszechne w tych stronach.
POWIEŚĆ
Jeździł aż do Eskultor – tak sobie wymyślił, że jak ma się uczyć w mieście, to niech to będzie wielkie miasto.
REDAKTOR
Eskultor? To w Meksyku??
AUTOR
Nie, Eskultor to miasto, które występuje we wszystkich moich książkach. Opowiadają one odmienne historie, ale łączy je wspólna geografia. Na poły realna, na poły wymyślona. Eskultor to wielkie miasto, przez które przepływa rzeka o tej samej nazwie. Podobnie jak wieś To Nowe i To Stare nie istnieje realnie na naszych mapach, jednak czerpie z prawdziwie istniejących miejscowości.
***
POWIEŚĆ
Serce waliło mu w piersi, jakby miało zaraz wypaść i zawisnąć na wielkich pniach naczyń.
REDAKTOR
Gałęziach?
AUTOR
Pozostawmy „pniach” ponieważ nie ma czegoś takiego jak „gałąź naczynia”. Jest jedynie „odgałęzienie naczynia”. Natomiast istnieje coś takiego jak „pień naczyniowy”. Pniem takim jest na przykład aorta albo tak zwany pień płucny, czyli tętnica wychodząca z serca na obieg mały do płuc.
***
POWIEŚĆ
Mi – mruknęła diablica, oglądając z bliska brzuch Re, z którego szybko odgarnęła okrycie, żeby zobaczyć, co Re nosi w środku.
REDAKTOR
?
AUTOR
Chodzi o to, że Re po tym całym, długim pobycie w lesie wyglądał jak dziwny twór obleczony w ciężkie skóry, obrośnięty mchem i ogorzały. Jego odzienie stanowiło niemal jedność z jego osobą. Dlatego Mi chciała zobaczyć, co jest „w środku”, co skrywa ta powłoka. Uczyniła to poprzez odgarnięcie okrycia.
***
POWIEŚĆ
W jej oczach zobaczyła błysk drugiej strony życia.
REDAKTOR
Drugiej strony życia?
AUTOR
Druga strona życia to śmierć. W tym ujęciu śmierć nie jest końcem życia, lecz przejściem na jego drugą stronę. Jak w przejściu na drugą stronę lustra w „Alicji w Karinie Czarów”.
***
POWIEŚĆ
Zwykle są to jakieś powyciągane spodnie dresowe, które biorę ze sobą tylko na wypadek bardzo chłodnych nocy – by narzucić je na siebie pod kołdrą bez świadków.
REDAKTOR
Ubiera je pod kołdrą? Czy nosi do spania?
AUTOR
Szczerze mówiąc, zdarzało jej się ubierać te swetry pod kołdrą (aby było cieplej), ale można zmienić na „noszenie do spania”, żeby było bardziej zrozumiałe.
***
POWIEŚĆ
Jej właścicielka zamachnęła się i rzuciła daleko jakieś kawałki pożywienia – trudno rozpoznać, co to dokładnie było.
REDAKTOR
Jak nie można było ocenić, co rzuciła, to też nie mamy pewności, że to było coś do jedzenia.
AUTOR
Nie do końca. Widać było, że to jakieś resztki. Podobnie gdyby miała Pani resztki po zupie i widziała, że wrony je jedzą, domyśliłaby się Pani, że to coś spożywczego. Mimo, że z tej odległości mogłaby Pani nie dostrzec, czy jest to konkretnie ziemniak pozostały po zupie, kawałek marchewki, czy też kalafior.
***
POWIEŚĆ
Możewiemy – szeptały zjawy i pochylone nad łóżkiem Mi zawijały się nawzajem na palce.
REDAKTOR
Owijały palce?
AUTOR:
One (jako byty niematerialne) tak naprawdę zawijały SIEBIE nawzajem na te palce. Ponieważ każda trzymała w garści włosy innej. Zawijając te włosy ujmowały coraz więcej z postaci właścicielki. Tym samym – odejmowały jej lat, odbierały nieco życie. Ale potem znowu odwijały tę nić, te włosy i wszystko wracało do stanu pierwotnego. I tak w kółko.
***
POWIEŚĆ
A potem wracałam autobusem lub rowerem do domu i znowu mogłam być sobą, znowu mogłam być wolna i zajmować się tym, co mnie ciekawiło.
REDAKTOR
Dwie godziny? To 4 godziny dziennie na dojazdy – czy nie za dużo?
AUTOR
Oczywiście, że za dużo. Ale niestety, taki dystans musiała codziennie pokonywać. W efekcie na codzienne dojazdy schodziło jej około czterech godzin. Mieszkała na odludziu, a do szkoły dojeżdżała do sporego miasta, które jest daleko. Nie wybrała najbliższej placówki. To dość powszechne w tych stronach.
