Przejdź do głównej zawartości

Dobry rok

Nie ukrywam, że sierpień miał być dla mnie takim trochę czasem wyciszenia. Po aktywnym czerwcu oraz lipcu, a także przed bardzo aktywnym wrześniem i październikiem. Jak to zwykle z planami bywa, wyszło nieco inaczej, ale oczywiście nie mogę (a przynajmniej nie powinnam) narzekać.

Bo trochę sobie odpuściłam na chwileczkę. Mam obsuwę w odpowiadaniu na maile, wiadomości, esemesy, telefony. Mam obsuwę z załatwianiem spraw domowych. Z blogiem. Z tak zwanymi kontaktami służbowymi. Nawet z pisaniem mam pewną obsuwę.

Ale taka obsuwa się przydaje. Bo ona jest jak głęboki wdech przed dużym wysiłkiem.

Lubię sobie czasami obejrzeć kilka zdjęć, które dokumentują to, co robiłam dokładnie rok wcześniej. To mi daje taki fajny obraz mojego życia (jakkolwiek górnolotnie to brzmi :) ) - daje perspektywę.

No i owszem - rok temu (w zasadzie to było w lipcu, ale nie czepiajmy się) kończyłam "Dwadzieścia siedem snów", siedząc w Smołdzińskim Lesie. Z bocianim gniazdem nad głową (ten bocian stał się jednym ze zwierzęcych bohaterów książki, podobnie jak jeż, który mnie odwiedzał).



Rok temu odwiedzałam Dziadków...


Rok temu byłam na COSTERINIE...


W tym roku jest zupełnie inaczej. A jednocześnie tak samo. Znowu pracuję nad książką. I z łezką w oku wspominam wrzesień zeszłego roku kiedy "Dwadzieścia siedem snów" walało się jeszcze w formie maszynopisu pomiędzy poduchami i zmiętym kocem.


I wiecie co? To był dobry rok.