Z jednej strony wciąż dużo mówi się o tym, że Polacy w ogóle nie czytają. Z drugiej strony, można zauważyć, że wiele bibliotek przeżywa teraz coś w rodzaju małego renesansu.
Gdy byłam mała wizyta w bibliotece (również w księgarni, ale dziś o bibliotekach) to było coś porównywalnego z wyjściem na lody. Często chodziłam tam z mamą, a później sama. Najchętniej do biblioteki dla dzieci i młodzieży, która była świetnie zaopatrzona. To było dla mnie coś w rodzaju prezentu, który można sobie było dawkować z dowolną łapczywością. Niby tylko trzy książki na raz, ale przecież jak już je przeczytasz, możesz natychmiast powrócić do biblioteki po nową dostawę.
Do dziś przepadam za wizytami w bibliotece i dostrzegam wyraźnie, jak wiele bibliotek próbuje się przeistoczyć w coś nowego, coś wychodzącego bardziej "do ludzi". Ja nie reprezentuję ani stronnictwa "Oxford" ani stronnictwa "mediateka". Dostrzegam wielkie plusy obu rozwiązań.
Bo przecież uwielbiam te przepiękne biblioteki typu "Oxford", w których człowiek czuje oddech minionych czasów...
Ale prawdziwy rozkwit przeżywają teraz biblioteki nowoczesne - typu "mediateka". Takie jak biblioteka Manhattan w Gdańsku, która mieści się w galerii handlowej:
Albo takie jak Biblioteka pod Żółwiem. Biblioteka, która pomimo umiejscowienia w zabytkowej kamieniczce, na zabytkowej uliczce ma charakter nowoczesny:
Ja miałam przyjemność gościć zarówno w Manhattanie...
... jak i "Pod Żółwiem"...
I powiem Wam jedno. W tych bibliotekach są ludzie. Manhattan pęka w szwach, w Żółwiu wiecznie jest ruch. Ludzie nie przychodzą tam wcale "przy okazji zakupów" (Manhattan) albo "z nudów, bo mi już Starówka obrzydła" (Żółw). Jeśli nawet tak było na początku, to już nie jest.
Dlatego choć kocham stare gmaszyska nie pisnę ani słóweczka na to, że współczesne biblioteka tak wyglądają. Są wspaniałe i nowoczesne. Dostosowane. Jak w procesie literackiej ewolucji, w której dostosowujesz się albo giniesz. Jasne, że zawsze znajdzie się nisza dla "Oxfordów", ale większość bibliotek musi się dostosować.
Piszę o tym wszystkim nie bez przyczyny. Już za niecałe dwa tygodnie będę miała przyjemność odwiedzić kolejną bibliotekę utrzymaną w takim właśnie nowoczesnym stylu. Zapraszam serdecznie wszystkich chętnych 6 września o godzinie 18:00 do Sopotu. Tam właśnie w Bibliotece Sopotece odbędzie się nasze spotkanie. Przyznam, że jestem niezwykle ciekawa tego miejsca, bo wydaje mi się ono bardzo nowoczesne nawet jak na obecne standardy:
Ja zupełnie inaczej kształtuję wygląd i klimat wnętrz, w których przebywam (a których wystrój zależy ode mnie). Nie zmienia to faktu, że Sopoteka niezwykle mnie intryguje i jestem do niej bardzo pozytywnie nastawiona. Lubię "inności" i ciekawią mnie formy, które odbiegają od mojego prywatnego mainstreamu. Najważniejsze, by panowała w nich fajna atmosfera, a sądzę, że tego właśnie po Sopotece mogę się spodziewać. Kto będzie na spotkaniu, ten przekona się o klimacie Sopoteki razem ze mną. Kto nie będzie, przeczyta moją relację tutaj, na blogu.
Wspomnę jeszcze o jednym spotkaniu, które również odbędzie się we wrześniu, ale tym razem w malutkiej, lecz baaaardzo sympatycznej biblioteczce - w niejakiej Emce (Filia nr 3, ul. Zygmunta Augusta 14) w Słupsku. 28 września o godzinie 16:30 będę miała ogromną przyjemność spotkać się tam z członkami Dyskusyjnego Klubu Książki. Emka jest zupełną odwrotnością Sopoteki. A atutem każdej z tych bibliotek jest jej wyjątkowy styl. Emka to jedna z tych biblioteczek, które stanowią rodzaj kulturalnej wysepki na zwykłych, blokowych osiedlach. To miejsce, w którym ludzie w każdym wieku mogą odetchnąć z ulgą i pooddychać trochę kulturalnym powietrzem. Nie tylko czytelniczym.
O obu spotkaniach będę jeszcze przypominać. A jaki jest Wasz ulubiony typ biblioteki? A może od bibliotek wolicie księgarnie lub antykwariaty?






