Dlaczego nie recenzuję beletrystyki a jednocześnie recenzuję książki popularnonaukowe?
Jeśli chodzi o beletrystykę to owszem, mogę się z kimś podzielić swoją subiektywną opinią - o ile ten ktoś mnie o opinię poprosi. Bo z ocenami i opiniami mam tak samo jak z radami - nie daję ich dopóki wyraźnie nie usłyszę, że ktoś mnie o nie prosi.
Z radami życiowymi mam tak: jeśli ja uważam, że należy żyć tak, czy inaczej to właśnie w ten sposób będę żyła. A pouczać innych nie zamierzam. Chyba, że zostanę o radę wyraźnie poproszona. Podobnie z opinią na temat beletrystyki. Jeśli uważam, że sama potrafię coś napisać lepiej to piszę. A jeśli nie, nie będę się wypowiadać. Chyba, że ktoś wyraźnie poprosi mnie o opinię.
A dlaczego literatura popularnonaukowa jest dla mnie inną kategorią? Ponieważ ona reprezentuje naukę, czyli fakty. Zgodnie z tym, co powiedział Mlodinov - w sztuce nie da się udowodnić, że coś jest kiepskie; w nauce - owszem. W sztuce można jedynie wyrazić opinię. Natomiast w nauce można przyznać, że pomysł jest piękny, ale jednocześnie dowieść naukowo, że wyniki są błędne.
Podobnie z naukowymi książkami. Książka może mi się podobać lub nie, ale kryteria decydujące o wartości merytorycznej są jasne i czytelne.
Tyle jeśli chodzi o teorię. Na praktykę zapraszam na Mądre Książki, na których pojawiły się dwie moje recenzje książek:

