Przejdź do głównej zawartości

Inna odsłona Trzeciak i zagadka na dziś

Ta pani na zdjęciu to nie ja :). Ale po pierwsze - wygląda intrygująco, a po drugie - zdjęcie wykonane jest na łonie natury, zatem zostało "zapewne" zrobione podczas zbierania próbek do badań ;) - wyjaśnienie w dalszej części tekstu


Postanowiłam dziś w ramach ciekawostki pokazać Wam nieco inną stronę mojego pisania, niż dotychczas. Mianowicie - nie beletrystykę, ale typową literaturę faktu, czyli fragment artykułu naukowego, który ukazał się w tym roku w Chemosphere. Obawiam się, że nie mogę tutaj wkleić całego artykułu, bo na stronie wydawcy nie jest on bezpłatny. Pokażę więc te części, które mi wolno. Gdyby kogoś temat zainteresował, może sprawdzić na tej stronie - a nuż się okaże, że Elsevier przyznał mu pełen dostęp (taka sytuacja może mieć miejsce na przykład, gdy korzystacie z komputera na swojej uczelni). Ewentualnie, zapraszam do kontaktu mailowego ze mną.


Czego w ogóle sprawa dotyczy? Dotyczy tak zwanej ekofizjologii, czyli odmiany fizjologii, która nie skupia się na jednym tylko osobniku, ale raczej na całej populacji. Tym samym, obiektem zainteresowania ekofizjologii są bardziej zależności pomiędzy organizmami i ich środowiskiem, a nie tylko organizm sam w sobie.

Wracając jednak do artykułu - na czym w zasadzie polegała nasza praca? Otóż: kojarzycie takie duże, białe ptaki, które są z uwielbieniem karmione przez dzieci? Tak, mowa o łabędziach :). Lubią one przebywać w otoczeniu siedlisk ludzkich - właśnie ze względu na ten słynny chlebek. Z tego powodu są bardzo narażone na czynniki antropogeniczne, czyli między innymi - na zanieczyszczenia produkowane przez człowieka i ogólnie - na presję, jaką człowiek wywiera na środowisko.

Celem naszych badań (i zarazem artykułu) było więc przeanalizowanie - czy w organizmach łabędzi występują podwyższone poziomy ołowiu, a jeśli tak - to jakiego izotopu. W ten sposób mogliśmy ocenić, czy ołów w organizmach łabędzi pochodzi z najpowszechniejszego w tym wypadku źródła, czyli ze śrutu.

Śrut jest oczywiście używany do polowań na ptaki wodne i często jego duże ilości pozostają w zbiornikach wodnych. Ponieważ jest on ciężki i tonie, wiele ptaków pobierających pokarm z dna (jak ma to miejsce na przykład w przypadku łabędzi) zjada duże ilości śrutu i ulega przewlekłemu zatruciu ołowiem (fachowo mówiąc - intoksykacji).

W przypadku "naszych" łabędzi wykazaliśmy wysokie stężenie ołowiu, ale nie był to ten sam izotop co w śrucie. Zagadka na dziś: jak myślicie, skąd mógł pochodzić ołów w organizmach łabędzi?

Co sądzicie o tego typu badaniach? Czy Waszym zdaniem warto je robić?