Najwięcej pomysłów przychodzi mi zawsze nad ranem. Wtedy gdy jest ciemno. Obecnie o poranną ciemność nie jest szczególnie trudno, dlatego pomysły bombardują moją głowę aż do siódmej - ósmej.
![]() |
Bo świt ma w sobie "tę moc". |
No właśnie - bombardują.
Dlaczego niektórzy potrafią budować drzewka decyzyjne, analizować mapy myśli, robić sobie tabele pomysłów i wykresy planów, a mój umysł zachowuje się jak szalony atom...? Uderza w sposób losowy od pomysłu do pomysłu, łączy je wszystkie, ogląda na raz i to w tempie szybszym niżby chciał. Zamiast spokojnie, po kolei.
Te wszystkie pomysły - od najbardziej przyziemnych do górnolotnych mieszają mi się w głowie jak w garnku z gulaszem. Na raz rozmyślam na temat kupienia lampek i stworzenia świątecznego nastroju w domu;
na raz o kończeniu "łamane przez" wyrzuceniu najnowszej książki;
na raz o psychologii,
fizjologii,
o zmianie pieluch
i pisaniu eseju.
![]() |
Z pomysłami zwykle zaczynam na spokojnie, a potem kończę poplątana jak lampki choinkowe wyciągnięte po roku z piwnicy... :) |
Pamiętam taką rzecz. Gdy jeszcze studiowałam, przyjeżdżałam raz na jakiś czas do rodzinnego domu w odwiedziny. Moje studia były ciężkie i pozostawiały mi bardzo mało czasu na relaks. Natomiast gdy przyjeżdżałam do domu, czasu wolnego było w bród. Czułam się jak dziecko wpuszczone do sklepu z zabawkami - nie miałam pojęcia za co się zabrać. Zazwyczaj siadałam na kanapie przytłoczona toną książek, które od dawna chciałam przeczytać i z tej ekscytacji nie mogłam się zdecydować - od której zacząć :).
![]() |
Tak zwany "stos grozy"... Czeka. Czeka. Czeka. Bo wciąż pojawia się coś ciekawszego do czytania. |
Ale z drugiej strony, wszystko co w moim życiu dobre pojawiło się dzięki impulsowi, który mnie do tego popchnął. Wszystkie moje poważne i zorganizowane projekty rozpoczynały się właśnie od takiej gonitwy myśli. Może po prostu niektórzy nie potrafią funkcjonować w uporządkowanym świecie i działają efektywnie tylko wtedy, gdy otacza ich chaos? :)