Przejdź do głównej zawartości

Prawdziwe "ja"

Jak to w zasadzie jest z tym "byciem sobą", o którym tak wiele się mówi? Czasami żyjesz z drugim człowiekiem przez kilkanaście lat, a mimo to - on zachowuje się przy tobie inaczej niż wtedy, gdy jest sam. Inaczej, niż wtedy gdy jest ze znajomymi, czy z rodzicami. Czy to znaczy, że nie jest sobą przy tobie? A może nie jest sobą gdy jest sam?

Inny przykład. Poznajesz nowego człowieka. Zaczynasz go lubić - coś w nim jest. A potem poznajesz go lepiej i lepiej, a wtedy okazuje się, że on na twoich oczach rozwija się, a tym samym - zmienia. Poznajesz jego nowe strony, nowe części jego osobowości. Czy to znaczy, że nie był sobą gdy go poznawałeś?

I jeszcze jeden. Kobieta przykrywa wieczorem swoje dziecko w łóżeczku, a potem całuje je na dobranoc. Wraca do sypialni - do swojego partnera i tam wyczynia z nim dzikie rzeczy. Czy przy dziecku nie była sobą? A może przy partnerze?

Ile tych "ja" każdy z nas nosi tak naprawdę w sobie? Czy one zawsze są ze sobą spójne? A jeśli pozostają w sprzeczności, to jak to świadczy o "byciu zawsze sobą"?

Szukanie "prawdziwego ja" wymaga często zmiany perspektywy patrzenia.

Gdy pracuję nad jakąś postacią w książce znam ją niby od podszewki. Wiem o jej dzieciństwie, znam jej radości i smutki. A mimo to, każda postać potrafi mnie zaskoczyć. I pokazać zupełnie nowe "ja".

 "be yourself, no matter what they say"