Przejdź do głównej zawartości

Mój kot wyskoczył

Dziś mi się śnił przedziwny koszmar. Mój kot z dzieciństwa - Puśka (który w rzeczywistości od dawna już nie żyje) wyszedł na balkon, spojrzał za siebie (na nas) i nie tyle nawet "wyskoczył" z trzeciego piętra, co po prostu postawił jedną, drugą, trzecią łapę poza balkonem i spadł. To była jego decyzja.

A potem okropieństwa aż zatykałam uszy i zasłaniałam oczy. Mój mąż poszedł na dół go pozbierać, a on nie spadł wcale "na cztery łapy".

Czy to dlatego, że poprzedniego dnia czytałam o przerażającym "rollercoasterze śmierci", czy dlatego, że właśnie urządziliśmy trochę balkon? Albo dlatego, że oglądaliśmy do późna (po raz tysiąc sto pięćdziesiąty) "Władcę Pierścieni" w wersji director's cuts? A może to z powodu mew, które wydzierały się niemiłosiernie od czwartej nad ranem?

No i czemu nagle Puśka?